sobota, 13 sierpnia 2016

Z SATYNĄ BYWA POD GÓRKĘ

Na wstępie tylko wtrącę że poniższy wpis jest nieco nieaktualny bo mój brzuch się odłączył jakieś 3 miesiące temu, obecnie słodko śpi, więc mam chwilę aby nadrobić nieco zaległości.
Prezentowana bluzeczka powstała na bazie wykroju sukienki 106 z Burdy 3/2016. Jak zobaczyłam w gazecie jej zdjęcie to od razu pomyślałam, że to coś w sam raz dla mnie. Obszerna (więc pomieści brzuszek) oryginalna w swej prostocie i na dodatek miałam właśnie kawałek satyny pozyskany w ciuchlandzie za 2 zł jako spódnica z trenem i gorset. Musiałam ją uszyć :-)
Oczywiście nie było tak prosto bo oryginał miał pęknięcie na tyle i przyznam szczerze, że dobrze że najpierw zrobiłam wersję próbną z zasłony bo okazało się, że nijak to na mnie nie leży a raczej na moim brzuszku. Boczne szwy wyciągnęły się brzydko do przodu i ogólnie nie tak...nie tak. Nastąpiła więc zamiana przodu z tyłem i wszystko byłoby super jakby jeszcze mi tej satyny z odzysku starczyło na sukienkę ;-/ Przy krojeniu okazało się, że za mało jest tej mojej ciuchlandowej spódnicy ale w zupełności wystarczyło na bluzkę. 
Jedyne z czego jestem niezadowolona to podłożenie dołu, próbowałam najpierw ręcznie tak samo jak rękawy których podłożenie wyszło idealnie a dół bluzki-tuniki niestety nie chciał współpracować. Podszyłam go w końcu maszynowo. Przy obydwu sposobach marszczy się i faluje. Jak mnie coś naleci to spróbuję jeszcze go obciąć na prosto i może wtedy ręczne podłożenie wyjdzie. Podsumowując jak na bluzkę której koszt uszycia wyniósł 1zł (bo z gorsetu ukradłam tylko kokardę) to jestem zadowolona. Poza tym szycie z satyny wymaga większych umiejętności niż szycie z dzianiny czy bawełny więc jestem w stanie sobie wybaczyć ten pierwszy nieidealny raz. Cóż pozostaje mi tylko dalej się uczyć :-)