niedziela, 2 listopada 2014

SKRZAT ZIMOWY

Jak wspomniałam wcześniej z tęsknoty za tildami uszyłam takiego ludka-skrzata, a przynajmniej taki był zamysł. Niby jestem z niego zadowolona ale mam wrażenie że jeszcze czegoś mu brak, jakiegoś magicznego świątecznego elementu. Były różne pomysły ale jakoś nic mi nie pasowało, może spłynie na mnie jakaś mądrość. Tymczasem pokażę wam takiego jaki już jest ten mój zimowy skrzat.








piątek, 31 października 2014

LITERKI I PARĘ SŁÓW OD SIEBIE

Dawno mnie tu nie było ale nie to, że nic nie robiłam, robiłam bardzo różne rzeczy. Ostatnio to jakaś kuchenkowa bardziej jestem bo mąż wpada na obiadki i wraca ponownie do pracy i jakoś tak wydaje mu się chyba że obiad to po prostu cudownie JEST- taki stan rzeczy, ale prawda jest taka i każda kobieta doskonale o tym wie, że zanim on JEST to najpierw muszę go osobiście do tego jescestwa powołać. I tak zaplanować: co właściwie ma być na ten obiad,  później wyruszyć na łowy do sklepu, odstać swoje w kolejkach, wrócić, wyrzucić śmieci by wypadało, i w końcu obieranie, mycie, krojenie, ubijanie, ucieranie, smażenie, doprawianie, smakowanie i podobne temu czynności. Średnio Obiad około 18-18:30 przechodzi w stan BYTU kompletnego w swej materii. Skłamałabym mówiąc, że tak jest co dziennie ale próby przemycenia "WCZORAJSZEGO" coraz gorzej mi wychodzą. Jak już spełnię się jako gospodyni mam chwilę dla siebie....tak jakby;)  Wtedy rzucam się w twórczy wir i robię wykrój, nastawiam pranie, tnę materiał, myję naczynia, przeglądam ulubione strony w sieci, coś tam zszywam, coś tam sprzątam, coś tam robię i już sama nie wiem co robię i gdzie.....aaaaaaa.....wariactwo. Wiem, że taki system pracy nie jest najlepszy ale ja po protu inaczej nie potrafię;) Jak zabiorę się najpierw za szycie to tak się zatracam, że nie mogę się oderwać aż skończę i nic innego nie jest zrobione. Z kolei jak najpierw biorę się za obowiązki domowe to później jestem taka dętka ,że już nie widzę na oczy, ostatnio wlazłam tak w mój nowiutki wykrój spodni i go naderwałam ooooo i tak źle i tak nie dobrze. A swoją drogą ciekawa jestem jak Wy sobie radzicie z rozkładem zadań? Wszelkie uwagi mile widziane;-) 
A teraz wam pokażę co od ostatniego razu udało mi się zrobić.
Miałam literkowe zamówienia, jedno było dla bliźniąt Majki i Adasia ......






......a kolejne dla dwóch braci Dawida i Jana.





Ponadto z tęsknoty za tildami postanowiłam uszyć jakiegoś ludko-lalka, ale zdjęcia umieszczę w kolejnym poście żeby było mniej przewijania.
ps. sorki za fotki, nie oddają w pełni rzeczywistych kolorów ale za oknem już szarówa a ja mam tylko stary kompakt, bądźcie wyrozumiałe/wyrozumiali. Pozdrawiam Justyna.

wtorek, 9 września 2014

GDZIEŚ W DRODZE DO CELU

Ku zaspokojeniu ciekawości moich koleżanek; Madziu, Justynko o takie o wyszły. Pozdrawiam was serdecznie;-*

Tu mój wyszczerbiony parapet się wkradł - pozwolę sobie wtrącić do wątku gorące podziękowania dla pani Biustyny na maksa za przemalowanie tegoż parapeciny i nadanie mu nowego wyrazu i charakteru oraz za pozostałe prace malarsko-remontowe podczas przeprowadzki i nieocenione wsparcie duchowe.


sobota, 6 września 2014

NICZYM Z ZAŚWIATÓW;-)

Oj dawno mnie tu nie było, cóż wakacje okazały się bardziej pracowite niż się spodziewałam i niestety nie chodzi mi tu o szycie;/ ale nie mam co marudzić ogarnianie przeprowadzki i kwestie remontowo-dekoracyjne to mój żywioł, chyba mogłabym zajmować się tym zawodowo. Za to mój mąż, hymmm.....ostatnio jak poprosiłam go o skręcenie tekturowego pudełka (bo miało w zestawie takie śmieszne plastikowe śrubki) odpowiedział że to przecież ja jestem specjalistką od takich rzeczy....oooooooooo........
i masz babo placek. Tak to się właśnie kończy dziewczyny (i chłopaki) jak się rwiemy same do wszystkiego, mam tu na myśli min. malowanie mieszkania, skręcanie mebli, przestawiane całych meblościanek, ot takie Zosie samosie. W każdym razie największy młyn przeprowadzkowo-remontowo-dekoracyjy już za mną. Mogę teraz ciut odetchnąć i w końcu siąść do szyciowych projekcików których się troszkę nazbierało.

 A teraz pokażę wam moje najnowsze dzieci: 

cierpliwie wyczekiwane literki i koniki dla pani Kasi, 
pozdrawiam mamę i synka;)


oraz kotwica dla Doroty

 i dwa dodatkowe zdjęcia dla zobrazowania jej rozmiarów 




niedziela, 15 czerwca 2014

METAMORFOZA STAREGO KRZESŁA

Sobotnie samotne popołudnie, miałam zamiar pojeździć na rowerze a tu co chwilę pada. I co robić? Pranie się pierze, zupa gotuje...buuu nudno jakoś i zespół niespokojnych rąk się uaktywnia i nagle taka myśl a może by tak w końcu zrobić coś z tym krzesłem......o właśnie z tym...


i zaczęło się... farba, folia, kombinerki, papier ścierny, zszywacz, jakieś rękawice, pędzel i jazda....


I malowanko....
 

I przecieranko...papier nie dał rady ale odsłonił trochę drewienka....



Teraz pora na zmianę obicia...posłużyła mi do tego ciuchlandowa piżama kupiona dawno temu za całe 1zł:-)



Wyczekiwany moment - czyli efekt końcowy...


Wyciągnęłam granatowego kota, zmieniłam zasłonki, jeszcze mam ochotę na drewniane litery SEA - cel na następne zajęcia w Kazimierzu, na pewno się nimi pochwalę.



Zupa ugotowana, pranie zrobione, metamorfoza przeprowadzona, cóż więcej:-)


Miłego dnia kochani:*

niedziela, 8 czerwca 2014

poniedziałek, 2 czerwca 2014

OLIWIA

Uszyte na zamówienie Bożenki dla jej małej słodkiej wnusi, literki były jednym z prezentów z okazji dnia dziecka, już wiem że się podobały więc się chwalę;-)




TROCHĘ TO JUŻ BYŁO

Jak już wspomniałam wcześniej pouzupełniam trochę zaległości. W okolicach świąt, tak tak tych minionych udało mi się całkiem przypadkiem poukładać razem kilka rzeczy które jakoś zaczęły do siebie pasować - tak powstała kompozycja w kuchni.

najpierw pojawiła się skrzyneczka - prezent od koleżanek z pracy, bardzo trafiony -dzięki raz jeszcze


później pojawił się hiacynt - prezent od małża mego - też trafiony;*

dołożyłam moje patchworkowe jajka i kilka kupionych a'la przepiórcze

przydało się też serce które zrobiłam już jakiś czas temu - drucik i papierowa wiklina




na koniec przykumkała żabcia i od razu dostała nową kokardkę

ps. koszyczek w którym znajdują się jajka jest podobnie jak serce zrobiony z papierowej wikliny, a drugi hiacynt pojawił się znienacka.

czwartek, 29 maja 2014

KOLEJNY ANIOŁEK

Z racji tego, że nie za bardzo lubię robić dwóch takich samych rzeczy kolejny anioł jest w czerwieni, a niech ma. 


ps.mam sporo zaległości ostatnimi czasy ale postaram się je nadrobić, w kolejnym poście wrzucę zdjęcia moich tulipanów i chociaż to już nie pora i nie czas to jednak pochwalę się wiosenną kompozycją w której brała udział żabcia. Pozdrawiam wszystkich odwiedzających i do następnego posta;)

środa, 14 maja 2014

Z KOKARDĄ WE WŁOSACH

Muszę przyznać, że już dawno nie szyłam i Elna stoi i się kurzy, trochę mi jej szkoda i trochę mam wyrzuty ale wiosna nie nastraja mnie do spędzania czasu w domu, ciągnie mnie na dwór, na zieloną trawkę, łapać słoneczko, wsłuchiwać się w świergot ptaków.....ahhh....tylko ten deszcz teraz... więc w między czasie a raczej w czasie pracy (za co ją bardzo lubię) pobawiłam się trochę farbami  i powstały takie oto aniołki.....


ten wyszedł bardziej jak madonna